wtorek, 8 lipca 2014

Rozdział 19

Dwa dni później, w sobotę, Victoria spała, kiedy ja też spałem. W tygodniu jest na odwrót, więc dziewczyna w weekendy śpi do późna. Piątek był dość dziwny. 
Moja ukochana wcześnie wyszła, a wykończeni po imprezie i numerkach chłopaki spali do południa, więc przez połowę dnia nie miałem co robić, a i później się nie polepszyło, bo tylko ja nie miałem kaca. Ta bezczynność zmusiła mnie do wspominania czwartkowego wieczoru. Tak od tego wariowałem, że wygadałem się Axlowi. Nie chodziło mi o jakąś radę. Po prostu miałem się podzielić moimi wątpliwościami. I Rose nic nie poradził, tylko otworzył kolejne piwo (za to go podziwiam. Kiedy ja mam kaca, nie mogę patrzeć na żaden alkohol).
Wieczorem było całkiem okay, a z Vicky spędziliśmy już trochę tradycyjne godziny w sypialni.
Także dzisiaj o dziesiątej zszedłem do kuchni i zrobiłem kawę; miałem na sobie koszulkę od dziewczyny. Przy stole siedziała reszta (co zdarza się tylko w weekendy, i to od niedawna. Zakładam, że to z powodu Victorii) i zajadała tosty. Usiadłem do stołu, na którym zauważyłem mój telefon, ale przecież miałem go w kieszeni.
-Fajna koszulka, Duff - powiedział Steven - Skąd masz?
- Od Victorii. Ej, skąd wziął się…
- To moje. - rzekł Axl, widząc moje zaintrygowane spojrzenie. - Oprócz Vicky telefon jest twoją najlepszą własnością, więc sprawiłem sobie taki. Dziewczyny przecież nie sklonuję.
- A do oryginału się nie zbliżaj. - powiedziałem
Rudy uniósł dłonie w obronnym geście i chwilę jedliśmy w milczeniu, aż nie dołączyła do nas Victoria.
- Hej, Vicky, zrobisz nam też takie koszulki? - zapytał Steve
Dziewczyna z uśmiechem zgodziła się. Każdy z nią musiał się przywitać, więc wykorzystałem tę chwilę, by zrobić jej kawy. Brunetka uwielbiała taką z mlekiem, ale nie było już żadnej butelki w lodówce.
- Ej, wczoraj były jeszcze dwa mleka. - pożaliłem się
- Hmm, to może skoczysz po butelkę? - zaproponował Slash - No proszę, zajmie ci to tylko dziesięć minut. Też bym się napił kawy z mlekiem.
Zerknąłem na Victorię, która była zajęta robieniem tostów, nieświadoma, że specjalnie dla niej pojadę po mleko.
Ale ze mnie pantoflarz („zakochany pantoflarz!”. Ej, wynoś się z mojej głowy!).
- Zaraz wracam. - cmoknąłem brunetkę w policzek i wyszedłem
Durny, nie podejrzewałem niczego. Przecież Slash pije tylko mocną kawę, espresso. Nigdy inną, nigdy z mlekiem.
Nie było mnie nawet piętnaście minut, a gdy wróciłem, chłopaki siedzieli sami w kuchni.
- Gdzie Victoria? - spytałem, chowając mleko do lodówki
- Skończony idioto, masz za swoje. - warknął Axl
Spojrzałem na niego zdumiony. Wszyscy mieli ponure i wkurzone miny.
- Nie pozwolimy, by przez twoją głupotę Victoria odeszła. - dodał Steven
- O co wam kurwa chodzi? - zapytałem, poirytowany
Izzy zmierzył mnie spojrzeniem typu „nie rżnij głupa”.
- Idź do pokoju i wyjaśnij jej to!-nakazał.
Nie zapytawszy, co takiego mam wyjaśniać, poszedłem na górę. Dziewczyna wyglądała przez okno, stała do mnie bokiem. Ruszyłem do niej z rozprostowanymi ramionami.
- Co za durnoty…
- Zostaw mnie. - brunetka odsunęła się.
Znowu płakała.
- Kochanie, o co chodzi?
- Boże, ja ci uwierzyłam w te wszystkie bzdury! - krzyknęła - Jaka to jestem dla ciebie ważna, jak mnie kochasz, a tu okazuje się, że jestem tylko czymś do regularnego posuwania!
Ukryła twarz w dłoniach i rozpłakała się.
Ja pierdole. Co ci idioci jej powiedzieli?!
- Skarbie, wytłumacz mi, co się stało, bo naprawdę nie wiem. - poprosiłem
Brunetka pociągnęła nosem i spojrzała na mnie oczami pełnymi łez.
- Kim jest Sarah? - spytała cichym głosikiem
Okay, już zaczynam się domyślać, o co chodzi, ale jak wytłumaczyć kobiecie myślącej, że jest zdradzania, że nie jest zdradzana?
- Nie znam żadnej Sary. - powiedziałem
- Nie chrzań, rozmawiałam z nią! - wrzasnęła przez łzy - Zadzwoniła, kiedy wyszedłeś do sklepu. Chciała ci powiedzieć, że spóźni się na spotkanie, co chwilę przepraszała i nazywała cię swoim koteczkiem…
Serce minimalnie mi się uspokoiło, gdyż dostrzegłem światełko w tunelu.
- Vicky, to był telefon Axla, ja mam swój przy sobie - na dowód wyciągnąłem go z kieszeni i pokazałem
Dziewczyna zamarła. Widziałem, że chciałaby mi uwierzyć, ale miała za mało dowodów. Wybiegła z pokoju, a ja za nią. Zatrzymałem się w wejściu do kuchni.
- Axl, czy ja odebrałam twój telefon? - zapytała
- Yep - odparł, jak gdyby nigdy nic
- Dlaczego…- głos jej zadrżał; znów zbierało się jej na płacz
- Chcieliśmy zobaczyć twoją reakcję na wieść, że McKagan cię zdradza.
Szanowni państwo, zespół Guns n' Roses w składnie W. Axl Rose, Steven Adler, Slash, i Izzy Stradlin wymyślili największy idiotyzm na świecie.
- Mój Boże. - szepnęła Vicky, ukryła twarz w dłoniach i załkała
Chłopaki spojrzeli po sobie, zdumieni. Slash wstał z uśmiechem matki dziecka, które płakało nad rozwalonym lodem, i przytulił brunetkę.
- Och, skarbie. - mruknął Slash - To miało być na żarty. Duffy cię oczywiście nie zdradza, jest w tobie ślepo zakochany, a Sarah na pewno go nie zna, bo to moja, ekhem, nasza znajoma z czwartkowej imprezy. Nasz mały Duff boi się, że nie kochasz go tak mocno, jak on ciebie, więc postawiliśmy mu pomóc.
- Nie potrzebowałem tego. - powiedziałem, bo dziewczyna była gotowa pomyśleć, że to ja prosiłem chłopaków o ten cyrk
Victoria odsunęła się od Hudsona i patrząc na resztę krzyknęła:
- Mam wykrzyczeć z Empire State Building, że kocham Duffa? Dla waszej wiadomości: tak, cholera, kocham go! Mam dość waszych durnych dowcipów ośmieszających go i tych wszystkich docinek o pantoflarzu. On przynajmniej zapewnia mnie o swojej miłości, jak ja nie robię, ale nie dlatego, że go nie kocham. Po prostu myślałam, że wystarczająco okazuję mu miłość, kiedy jesteśmy sami. - spojrzała mi w oczy - Widocznie się pomyliłam.
Minęła mnie i poszła na górę.
- Stary, my…
- Nie, spieprzaj. - warknąłem na nich - Najpierw myśli, że mam inną babkę na boku, a potem, że zdradzam wszystko o naszym związku i robię z niej nieczułą sukę. Wielkie, kurwa, dzięki.
Rudy spojrzał na mnie ze złością.
- Ej, sam przecież wczoraj mówiłeś, że…
- Że boję się, że dalej kocha swojego byłego! - dokończyłem - Ani razu nie powiedziałem, że mnie nie kocha. Ale przedwczoraj wszystko sobie wyjaśniliśmy i wiem, że on już dla niej nic nie znaczy. Victoria jest teraz ze mną.
Nikt tego nie skomentował. Izzy nagle wstał i zaczął robić kawę z mlekiem. Przyglądając mu się myślałem o wszystkim, łącznie z wizytą w aptece. Wtem Stradlin stanął przy mnie z kawą.
- Pójdę z nią pogadać, ok?
Nie słyszałem go. Małe, upierdliwe zwierzątko o ostrych zębach biegało mi teraz po głowie. Izzy odszedł, a ja na drżącym nogach doszedłem do stołu i opadłem na krzesło.
- Axl, jakie są objawy ciąży? - zapytałem szeptem, zapominając o złości. Byłem teraz kurewsko przerażony.
Rose zamrugał powiekami, bo nie rozumiał powodu zadania takiego pytania, a nie bo domyślił się tego, co ja.
- Różnie bywa. Mdłości, spanie do późna, wyczulenie na zapachy, wahania nastroju, no i brak miesiączki.
Oparłem głowę na dłoniach. Chłopaki przyglądali mi się z pytającymi minami.
- W czwartek kochaliśmy się bez zabezpieczenia. - szepnąłem - Vicky wprawdzie wzięła jakąś specjalną tabletkę, ale.. 
- No wiesz, objawy pojawiają się po jakimś czasie, a my mamy tylko jeden, który wynika raczej z twojej i naszej głupoty. - przerwał mi Steven
Slash trzepnął mnie w łeb.
- Jak mogłeś się nie zabezpieczyć?! - zirytował się
Wtem rozległy się krzyki, trzask drzwi i po chwili ciszy kroki na schodach. Izzy wszedł do kuchni wkurzony, z beżową plamą na białym T-shircie.
- Co za baba, oblała mnie kawą. - mruknął, biorąc ścierkę
Slash i Axl uśmiechnęli się lekko, Steven parsknął śmiechem,  a ja wstałem i bez słowa poszedłem na górę. Ale ja się dzisiaj nachodzę. Brunetka siedziała po turecku na łóżku. Zamknąłem drzwi i zbliżyłem się od odległość sześciu stóp.
- Porozmawiamy? - zapytałem
Vicky wyciągnęła do mnie ręce, więc usiadłem obok niej. Wdrapała mi się na kolana. Z nią w ramionach od razu było lżej na sercu.
- Przepraszam cię za tamto. - szepnąłem - Wyolbrzymili sprawę, jak zawsze.
- Duffy, wiesz, że cię kocham i i uwielbiam chłopaków. - powiedziała - Ale mimo wszystko jestem dziewczyną i nie potrafię być taka… bezwstydna jak wy. Mówicie sobie o wszystkim i głupio mi, jak opowiadasz im rzeczy, które chyba powinny zostać między nami.
- Nie mówię im wszystkiego. - zaoponowałem - Wczoraj wygadałem się chłopakom wyjątkowo, ale nie spodziewałem się, że wymyślą coś takiego. - na chwilę zamilkliśmy, a ja znów lekko podenerwowałem się na myśl o dziecku - Vicky… ta pigułka zadziałała, prawda?
Brunetka podniosła na mnie wzrok.
- Raczej tak, ale będę pewna za dwa tygodnie, jak dostanę okresu i nie będę miała żadnych objawów.
Ta odpowiedź średnio mnie uspokoiła, ale gdy pocałowałem Victorię, zapomniałem o wszystkich zmartwieniach.

niedziela, 27 kwietnia 2014

Znowu to samo

Ciągle obiecuję sobie i Wam, że znowu zacznę pisać, a potem zamiast rozdziału na blogu pojawia się post z przeprosinami.
Nie wiem czy jest sens, aby ciągnąć to wszystko dalej, bo ostatnio nawet nie czytam innych blogów. To nie tak, że GNR mnie już nie interesuje, po prostu chyba się "wypalam".
Oczywiście spróbuję coś napisać, ale tym razem niczego nie obiecuję.

piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział 18

Spędziliśmy bardzo miłe popołudnie w parku i wieczór w domu (nie w restauracji), jedząc sushi. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że w ten czwartek minie miesiąc, odkąd będę z Vicky. Nie chodziło mi nawet o zakłady, ale o świętowanie.
Siedząc z Victorią w salonie i dojadając ryż z łososiem zapytałem ją o rocznice, którą świętuje w związku.
- Obowiązkowo dzień, w którym się poznaliśmy, co roku. - odpowiedziała - Inne zależą od faceta. A co, myślisz o czwartku?
Uśmiechnąłem się.
- Tak - przyznałem - Ale patrz: niektóre rocznice będą ważniejsze dla ciebie, inne dla mnie.
Brunetka spojrzała na mnie z rozbawieniem.
- Pierwszego wspólnego wyjścia na zakupy czy mycia razem zębów nie musimy świętować. - zapewniła -Raczej wolałabym dzień początku naszego związku i tyle.
- Dwudziesty drugi lipiec.
- Dzisiaj mamy osiemnasty sierpnia. Rozumiem, że w czwartek świętujemy miesiąc, ale odpuśćmy sobie drugi, trzeci…
- Następne świętowanie za pół roku? - zaproponowałem
Victoria cmoknęła mnie w usta.
- W porządku.
No bomba, tylko co jaj jej dam?

* * *

Sharon mieliśmy przyjemność więcej nie zobaczyć. Axl porozmawiał o niej ze Slashem. Nie wygarnął jej wad, tylko poprosił, by chodził do niej, a nie ona do nas. Było trochę jęku i zawodu, bo gitarzysta był tak zachwycony modelką, że nie rozumiał, że my mogliśmy nie być. Miałem ważniejszy problem od pustej blondyny: organizacja pierwszej rocznicy mojego związku z Victorią. Kumple wspaniałomyślnie zamierzali urządzić imprezę w czwartek, bym musiał wyciągnąć ukochaną na miasto.
Kupiłem dla niej srebrny, delikatny łańcuszek, do plecaka spakowałem szampana i truskawki (już słyszę chichoty Rudego) i niczego nie podejrzewającą Vicky wyprowadziłem z domu o ósmej w czwartek. Była dziwnie ubrana: miała krótkie spodenki, które zakrywał długi T-shirt, który z kolei zakrywała bluza (a było dość ciepło). Prowadziłem ją bocznymi uliczkami ku nabrzeżu. Kilka lat temu znalazłem tam cichy zakątek, ukryty przed światem kamieniami i wodą.
- Wow, jak tu spokojnie. - powiedziała Vicky, kiedy usiedliśmy na gładkim głazie - Nie miałam pojęcia, że kryje się w tobie tyle romantyzmu.
Z uśmiechem objąłem ją od tyłu.
-To wszystko przez ciebie. - odpowiedziałem i cmoknąłem ją w policzek
Jakieś pół godziny spędziliśmy na zażywaniu afrodyzjaków, całując się i podziwiając Los Angeles nocą. Victorii spodobał się łańcuszek i obiecała go nosić. Kiedy go jej zapiąłem, wstała i rozpięła bluzę.
- A to mój prezent dla ciebie.
  Jednym minusem tego miejsca był to, że w nocy potrafiło tu być ciemno jak w dupie słonia. Dzisiaj wprawdzie świeciły gwiazdy i księżyc, ale Vicky stała do nich tyłem. Wziąłem komórkę i poświeciłem na dziewczynę.
- Seks? - zgadywałem
Brunetka zachichotała.
- Nie, głuptasie, koszulka.
  Uniosłem pytająco brwi, więc uklękła przede mną, dzięki czemu lepiej widziałem swój prezent. Koszulka była za duża na Victorię, cała czarna, choć część przednia przedstawiała duży biały napis głoszący: WHERE'S MY VODKA?
- Podoba ci się? - zapytała Vicky
- Jest świetna.
Chciałem podziękować ukochanej pocałunkiem, ale wstała z uwodzicielskim uśmiechem.
Jednym ruchem ściągnęła koszulkę, a ja…
Cholera, ona NIC nie miała pod spodem. Żadnych spodenek, bielizny, NIC.
Victoria usiadła mi na udach i objęła za szyję. Czekała na mój ruch. Z ledwością powstrzymałem się przed rzuceniem na nią. Po raz pierwszy coś zdominowało chęć do pieprzenia się.
- Kocham cię, Vicky. - szepnąłem - Cholernie cię kocham. Jak nikogo wcześniej.
Nie odpowiedziała mi od razu; przyglądała mi się. Nic nie potrafiłem odczytać z jej twarzy. W ukrywaniu emocji była czasem tak dobra jak Izzy.
Czy wyznanie miłości po miesiącu chodzenia było wielkim wykroczeniem? Po głowie chodził mi „Dust N Bones ”… Ale przecież to nie jest o czymś "miłym". Czyż bym aż tak się bał, że Vicoria i tak zniknie z mojego życia?
- Myślałam, że pokocham nigdy nikogo więcej oprócz Jordana.  -rzekła cicho - Ale nie dlatego, że go dalej kocham, tylko… Zostawił mnie po ośmiu latach. Nie przeżyję drugiego takie rozstania, Duff. A mimo to też cię kocham. Nie mocniej czy słabiej od Jordana. Inaczej. Ale kocham i chcę z tobą być.
Coś w moim środku się załamało, czułem, jak to coś krwawi. "She loved him yesterday", "Time moves on"… Victoria po prostu miała dość samotności. Nagle zacząłem się bać, że gdyby jej były by ją odnalazł i poprosił o drugą szansę, ona by się zgodziła.
Kurwa mać! Dlaczego teraz takie myśli mi przyszły?!
- Duff?
Nie mogłem jej spojrzeć w oczy; położyłem się, utkwiwszy wzrok w ciemnym niebie. Vicky pochyliła się nade mną z zaniepokojoną miną.
- Du…
- Ubierz się. - poleciłem z zamkniętymi oczami
Brunetka się nie ruszyła.
- Co ja takiego powiedziałam?
Nie mogłem tego znieść, więc zrzuciłem ją z siebie i wstałem. Victoria szybko złapała mnie w pasie i przylgnęła do mnie. To było silniejsze ode mnie. Spojrzałem jej w oczy i załamałem się. Takie uzależnienie od jednej osoby nie było niczym zdrowym ani dobrym, ale nie mogłem na to nic poradzić. Tak już miało zostać, bez względu na to, co się z nami stanie.
Kiedy Victoria mnie pocałowała świadomość, jak bardzo jestem napalony, uderzyła we mnie ze zdwojoną siłą. Chwyciłem ją i zerżnąłem. Tak, to jest dobre określenie. Zwykle kochałem się z Vicky. Była jako taka gra wstępna, czułe słówka i inne pierdoły. Teraz po prostu wszedłem w nią, a z moich ust wydały się tylko jęki. Moje dłonie nie pieściły jej ciała, a tylko trzymały za pośladki ze względów praktycznych.
I wiecie, o czym myślałem, kiedy ją posuwałem, dochodziłem i spuszczałem się w niej? Że kocham kobietę, która w pełni nie będzie moja.
A JA KURWA ZASŁUGUJĘ NA COŚ WIĘCEJ!
Victoria osunęła się na głaz, a ja podciągnąłem spodnie. Żadne z nas nie odezwało się przez dobre parę minut. Kiedy wyczułem ruch, obróciłem się. To Vicky zaczęła się ubierać. Zauważyłem, że potarła dłonią policzek. Płakała? To chyba ja miałem powody do płaczu, choć byłem za bardzo wściekły.
Nagle spojrzała mi w oczy. Jej śliczne oczy rzeczywiście wypełnione były łzami.
- Nie tak to miało wyglądać. - szepnęła drżącym głosem
Przeczesałem dłońmi włosy.
- Do cholery jasnej, czego ty ode mnie chcesz, dziewczyno? - zdziwił mnie mój drżący jak u Vicky głos - Nie będę taki jak twój były, choćbym nie wiem jak cię kochał. A kocham na tyle, że boli mnie, kiedy ciągle go wspominasz, kiedy nas porównujesz… Nie rozumiem, czemu nie widzisz między nami zasadniczej różnicy: ja cię nie zostawię. Jest to głupie, dziecinne i boli jak cholera, ale prawdziwe. Więc jeśli i tak wolisz swojego byłego ode mnie, to zostaw mnie czym prędzej, póki zerwanie będę przeżywał z alkoholem, a nie z gnatem.
Jeśli moja przemowa, niby wymyślona na poczekaniu, ale tak naprawdę kłębiąca się w mojej podświadomości od jakiegoś czasu, zrobiła na brunetce wrażenie, to nie ukazała tego. Stała w koszulce z napisem , że spuszczoną głową, jakby chciała na chwilę zniknąć.
W końcu drgnęła i zapytała zachrypniętym głosem:
- Jest tu gdzieś w pobliżu apteka?
Na nowo zawładnęła mną moja słaba, zakochana część pantoflarza.
- Coś cię boli? - zmartwiłem się. Może zrobiłem jej podczas stosunku?
- Muszę zażyć jakiś Postinor Duo lub Escapelle, nie wiem, co będą mieć. - zamrugałem oczami, więc Victoria wyjaśniła: - Tak zwane pigułki „po”. Muszę jakąś zażyć, jeśli nie chcesz za dziewięć miesięcy zostać ojcem.
Przez chwilę naprawdę nie wiedziałem, o co jej chodzi, aż nagle przyszło olśnienie.
Nie zabezpieczyliśmy się.
Zapomniałem o moich wszystkich wysnuciach i przypuszczeniach. Czym prędzej przytuliłem Victorię, która choć nie objęła mnie, nie odsunęła się.
- Och, kochanie, przepraszam, ja… Nigdy bym tak… Och, zrobiłem ci coś?
Pokręciła głową na moim ramieniu.
- Potraktowałeś mnie tak, jak napalony facet powinien. - odparła - Axl by ci tylko pogratulował.
Jej słowa wcale nie napawały mnie dumą.
- Victoria, przepraszam. Kocham cię, nie chciałem.
Poczułem jej drżące dłonie na swojej szyi.
- Ja ciebie też kocham. - szepnęła - I tylko ciebie, Duff.
Ucałowałem ją w policzek i po chwili ruszyliśmy do najbliższej apteki.

_________________________________________________________________________________
Wróciłam!
Znowu ciężko mi było coś napisać, ale spięłam się w sobie i TA DAA!

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Wesołych!

Wesołych Świąt.
choć ja ich nie obchodzę, to mam nadzieję, że Wy tak ;)

PS. Nie zapomniałam o Was. Wiem, że ciągle obiecuję powrót z nowym rozdziałem, ale teraz się bardziej do tego przyłożę.
Macie moje słowo.

niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 17

Następny dzień mieliśmy spędzić w towarzystwie Sharon. Zadbaliśmy z chłopakami o to, by nie odzywała się do Vicky, a aby Slash nie miał poczucia, że nie lubimy jego dziewczyny, co parę minut któryś z nas ją zagadywał. Mimo to Victoria zbuntowała się i pod pretekstem wypoczęcia przed trudnym tygodniem zapowiedziała, że wraca do miasta przed południem. Na boku obiecałem jej wizytę w parku i wieczór w restauracji.
Rano poszliśmy na plażę, pograć w siatkówkę. Grali wszyscy oprócz Sharon, która opalała się niedaleko.
- Duff nie może grać przeciwko Vicky, bo nie będzie zbijał piłek jej drużyny, a przecież dobrze zbija. -spekulował Steven podczas wybierania drużyn.
- Ale jak będzie razem z Victorią, to będzie jej zostawiał wszystkie piłki. - zauważył Slash
My z brunetką tylko wymienialiśmy uśmiechy. Tak, byłem pantoflarzem („zakochanym pantoflarzem!”, poprawia mnie w myślach Slash), ale bez przesady. Czasem muszę pokazać ukochanej swoje zalety, a siatkówka była moja mocną stroną.
W końcu Steven, Vicky i ja graliśmy po jednej stronie, a Izzy, Axl i Slash po drugiej. Drużyna przeciwna miała najlepiej wysportowanego z zespołu Izzy'ego. Cholera, muszę trochę przypakować!(„Czy ja nie jestem za gruba?”). Naprawdę, Victoria jest moim największym szczęściem obok zespołu.
My wygraliśmy pierwszego seta, ale w drugim od początku prowadzili tamci. I nagle pojawiła się moja dobra passa. Tak się wczułem, że w pewnym momencie uderzyłem w całej siły. Slash nie zablokował piłki. Z trzaskiem odbiła się od twarzy Sharon (znaczy, trzask pochodził z jej twarzy, nie z piłki). Jej chłopak rzucił się na ratunek; zerknąłem na Vicky. Przybiła mi piątkę, na co Axl zachichotał pod nosem, ale z poważną już miną dołączyła do rannej i jej przewrażliwionego chłopaka.
- Pochyl głowę do przodu. - poleciła Vicky
- Ja umieram! - jęknęła blondynka
Nawet z odległości paru stop widziałem, jak Victoria przewraca oczami.
- Od złamanego nosa się nie umiera. I pochyl głowę!
- Mam złamany nos?! - zapiszczała Sharon.
Brunetka kazała Slashowi zaprowadzić blondi do domku, po czym podeszła do nas.
- Założę jej opatrunek i jedziemy. - powiedziała do mnie
- My też możemy? - zapytał błagalnie Izzy
Vicky i ja uśmiechnęliśmy się, zanim odpowiedziałem mu coś, naszą uwagę zwrócił Steven. Porządnie beknął i padł na piasek.
- Musicie się pomęczyć dla Kudłatego. - przypomniałem - I ocucić Adlera.
  Izzy  westchnął żałośnie, a my z Victorią oddaliliśmy się - ona do Slasha i Sharon, a ja po nasze bagaże.

_________________________________________________________________________________
Przepraszam, że tak krótko, ale się poprawię. Obiecuję, że będzie się więcej działo, będzie seks, kłótnie i wymiociny. (ugh)
+
Wybiera się ktoś z was na COMĘ, 12 grudnia?

niedziela, 6 października 2013

Rozdział 16

Nowa bohaterka --> Bohaterowie
______________________________________________________________________________

Victoria nie mogła załatwić sobie urlopu, więc zamierzała spędzić z nami tylko weekend. Slash wyjechał w piątek wieczorem, my dołączyliśmy do niego w sobotni ranek. Wynajął trzy domki, zaledwie kilkanaście stóp od plaży i ośrodka, gdzie skupiało się większość domków. On i Sharon zajęli jeden, ja i Vicky z Stevenem drugi, a Axl i Izzy dostali trzeci.
Dziewczynę Kudłacza poznaliśmy w knajpie, która znajdowała się na terenie ośrodka. Izzy wypatrzył duży stolik na uboczu. Axl i Steven usiedli pod ścianą, po jednej stronie stołu ja z Vicky i Izzy'm. Na Slasha czekaliśmy z piętnaście minut, więc zamówiliśmy kolejkę piwa.
Sharon wyróżniała się nie dzięki towarzyszeniu Slashowi. Chociaż jestem zakochany w Victorii, to muszę przyznać, że Sharon miała świetnie ciało. Wysoka (wyższa od Slasha), z długimi opalonymi nogami, drobnymi piersiami i długimi blond włosami była typową reprezentantką dziewczyn, z którymi sypiają członkowie Guns n Roses (z moim wyjątkiem od pewnego czasu). Po minach chłopaków widziałem, że myśleli podobnie do mnie.
- To jest Sharon. - przedstawił dziewczynę z dumą Hudson
Axl wstał i jako pierwszy uścisnął dłoń Sharon.
- Ja jestem Axl Rose, to jest Izzy Stradlin, Steven Adler, Duff McKagan i Victoria.
- Ty też jesteś z nimi w tym zespole? - zapytała Vicky Sharon, siadając
Wymieniłem z Axlem spojrzenia. Sharon dostała małego minusika.Vicky szybko nauczyła się ksyw członków, nie mówiąc o nazwie zespołu.
- Nie, chodzę z Dufem. - odparła Victoria
Sharon spojrzała to na nią, to na mnie z uśmiechem, jakby to był głupi żart.
- TY chodzić z NIM? - powtórzyła
- Tak, jakiś problem? -Vicky przybrała groźny wyraz twarzy
Sharon uniosła dłonie w obronnym geście.
- Czego się napijesz? - zapytał ją Rudy
- Dużego wyboru nie ma, najlepsze mają tu piwo. - mruknął Adler
Siedział obok Sharon, ale ta dopiero teraz go zauważyła.
- Mój Boże, co ty masz na swojej głowie?! - wykrzyknęła
Minus, już nie minusik.
- To się nazywa włosy. - wyjaśniła Vicky
- Pewnie ty go czesałaś. - założyła Sharon z wrednym uśmieszkiem, który stał się słodziutki, kiedy spojrzała na Slasha - Podają tu wino?
- Wątpię. - odpowiedział Izzy
Sharon prychnęła.
- Dlatego, pysiaczku, prosiłam cię, byśmy poszli do restauracji. - zajęczała
Czułem, że wieczór nie będzie przyjemny.
- A nie może księżniczka napić się piwa jak wszyscy? - zapytała Vicky, na co uśmiechnąłem się lekko
- Sprawdzę, czy jest wino. - rzucił Slash i z szerokim uśmiechem odszedł od stolika
 Tymczasem Sharon patrzyła na Victorię w bardzo nieprzyjemny sposób, który mi się nie podobał.
- Muszę dbać o swoje ciało. - rzekła - Widać, że ty tego nie rozumiesz. A szkoda, bo gdybyś choć trochę się wzięła za siebie, też mogłabyś modelką.
Moja ręka na plecach Vicky wyczuła, jak dziewczyna się spina.
- Wolę być grubą pielęgniarką, która pomaga ludziom niż pustą modelką, której jedyną zaletą jest kręcenie tyłkiem.
Chłopaki ledwo powstrzymali śmiech, zajmując usta piwem. Sharon przybrała bojową minę.
- I dzięki temu musisz naprawdę nieźle obciągać swojemu facetowi, bo nic innego nie masz do zaoferowania. - syknęła - Powinnaś mieć dla siebie trochę więcej szacunku, bo tylko puszczalskie po tygodniu chodzenia zamieszkują ze swoimi facetami.
Najpierw ogarnęło mnie zdziwienie, że blondyna wie coś takiego, a nie pamięta nazwy zespołu swojego chłopaka, a potem furia.
- Ej, jeśli chcesz z nami siedzieć, nie obrażaj Vicky. - powiedział Steven, patrząc na Sharon z poważną miną(on nigdy się nie wścieka, ale gdy ma „poważną minę”, jest nieźle wkurzony)
- Jesteście siebie warci. - odparła lekko zszokowana blondynka, zerkając na mnie i Victorię - Puszczalska i jej facet, który jej nawet nie broni.
Dotknęło mnie to do żywego, bo rzeczywiście powinienem był coś powiedzieć, ale nie jestem dobry w słownych bójkach.
- Słuchaj no. - Axl pochylił się nad stołem - Victoria jest ważna dla nas wszystkich i żaden z nas nie pozwoli ci się do niej tak zwracać. Uroda nie pomoże uzyskać ci naszej przychylności. Czasem też trzeba być miłym dla ludzi, szanować ich, a jeśli są tego warci - interesować się nimi, znać ich pasje i mieć coś w głowie. W tym Victorii nie przebijesz.
W tym momencie wrócił Slash.
- Niestety nie mają wina. - oświadczył - Ale mamy parę butelek w domku. Idziemy?
 Nikt mu nie odpowiedział. Czułem się strasznie głupio. Miałem zjechać tą Sharon, nie pozwolić mówić Axlowi.
- Ej, ludzie, idziemy? - Slash nie był niczego świadomy
- Idźcie i zamówcie coś do żarcia, my zaraz dojdziemy. - rzekł w końcu Izzy
Slash był trochę zdziwiony taką odpowiedzią, ale przystał na nią. Sharon uśmiechnęła się do nas, jak byśmy przeprowadzili najmilszą rozmowę na świecie, i wyszli. Westchnęliśmy i sami po paru minutach milczenia wstaliśmy.
- Naprawdę jestem gruba? - zapytała nas Vicky
Objąłem ją ramieniem z niewielkim uśmiechem
- Weź przestań, jesteś piękna. - odparłem i cmoknąłem ją we włosy
- Jesteś subiektywny, nie wierzę ci. - szturchnęła mnie
- Cóż, ale widział cię nago, my nie. - poparł mnie Steven
- I niech tak zostanie. - wycedziłem, co dało pożądany efekt, czyli uśmiech Vicky i bonus w postaci chichotu kumpli
- Ale widzieliśmy cię w bikini i wyglądasz świetnie. - dodał Axl
Taa. Dziś rano poszliśmy na plażę. Kiedy Victoria się rozbierała, wszyscy perfidnie gapili się na nią jak na rzadki okaz Cadillaca.
Axl objął brunetkę z drugiej strony.
- Nie przejmują się tą blondi. - ciągnął - Zobaczysz, jak tylko Slash ją zaliczy, rzuci ją. A tymczasem… Przecierpmy ten jeden wieczór.
Ku swemu przerażeniu zobaczyłem, że Steven obejmuje Vicky od tyłu, a Izzy od przodu. Dziewczyna zaczęła się śmiać i prosić, żeby ją puścili, bo się depczemy. Wreszcie przyszedłem jej na pomoc. Schyliwszy się objąłem ją pod kolanami i w pasie i podniosłem.
- Dzielimy się wszystkim, nawet Vicky, ale w granicach rozsądku. - zaznaczyłem
- Dobra, dostaniesz piersi, ale ja chcę uda! - krzyknął ktoś
- Ja biorę jedno!
- Ej no, co mi z rąk przyjdzie?!
- Nie narzekaj, ręce kobiety są bardzo przydatne.
- Szyja też jest w porządku.
Ze śmiechem kazałem im przestać. W jednej sekundzie znaleźli się przy nas i unieśli Victorię do góry.
- Postawcie mnie! - krzyczała
- Cicho tam, ofiary mają milczeć. - odparł Steven
Na sekundę się uspokoiła. Ja trzymałem ją pod kolanami i lekko ugryzłem w lewą łydkę, ślad po zębach szybko zniknął. Vicky pisnęła, ale z innego powodu.
- Zabierać łapy z mojego tyłka! - wrzasnęła
- Kurcze, to Duffa masz pomiędzy udami. - burknął ktoś, chyba Axl
Odwróciłem się do kumpli.
- Zmieniam zdanie: nic wam nie dam z Victorii. - powiedziałem z tak poważną miną, że wydali mi dziewczynę
Przerzuciłem ją sobie przez ramię i zacząłem uciekać. Vicky chciała się zaśmiać, ale podskakiwała obijając się o mój bark brzuchem, więc wyszła jej czkawka.
- Gonić ich! - ryknął Steven
Dopadli nas przy drzwiach domku Slash. Wpadłem do środka, potykając się o futrynę. W ostatniej chwili obróciłem się tak, by to Vicky wylądowała na mnie, nie na odwrót. Chłopaki padali na nas. Wybuchnęliśmy śmiechem, a ja przynajmniej próbowałem (próbujcie się śmiać z trójką dorosłych facetów na brzuchu).
- Co tu się dzieje? - zapytał Slash, podchodząc do nas
I znowu nikt mu nie odpowiedział, ale z innego powodu. Izzy i Axl byli zbyt zajęci wstawaniem w sposób, który nie posłałby ich z powrotem na ziemię, a Steven łaskotaniem Vicky. Dzięki temu znalazło się zdanie dla mnie - ratowanie ukochanej.
- Chodźcie, świry, jedzenie gotowe. - rzekł Kudłaty
Victoria czknęła w moich ramionach i chichocząc zachybotaliśmy się jak skończone pijaki. Jakimś cudem dotarliśmy do głównego pokoju w domku. W kominku wesoło trzaskał ogień, a wokół stolika do kawy czekały pufy. Sharon stała przy oknie i piła wino. Powitała nas słodkim uśmiechem. My z Vicky spoważnieliśmy, a czkanie dziewczyny zaczęło ją irytować.
Na nasze nieszczęście Sharon okazała się wegetarianką, a my byliśmy zatwardziałymi, głodnymi mięsożercami. W dodatku wino było niskoprocentowe.
Mimo wszystko usiedliśmy ze sztucznie zadowolonymi minami i z grzeczności zjedliśmy co nieco.
- Slash, przynieś gitary, pośpiewamy. - zarządził Izzy
Zawołany chwilę się wahał, ale w końcu wypadł z pokoju, po chwili wracając z instrumentami.
- Którą? - zapytał Slash
- Cornshucker. - odparła patrząc na blondynę
Spojrzałem na brunetkę, więc uśmiechnęła się do mnie. Specjalnie wybrała tę piosenkę.
- Podobało ci się? - spytał Slash
Pokręciła głową, po czym spojrzała na Vicky.

***

- Wiecie co? Jestem głodna. Wracam do domu.
- Okay, to ja też idę. - podniosłem się - Na razie.
Ktoś mruknął słowa pożegnania i wyszliśmy. Objąłem Vicky w talii i wolnym krokiem ruszyliśmy do naszego domku.
- Rozumiem, że Sharon ci nie przypadła do gustu. - zagadałem
- Proszę cię. - Vicky przewróciła oczami - Nie mów, że tobie przypadła.
- Żadnemu z nas, tylko Slashowi.
Domek był bardzo blisko, więc już byliśmy w środku. Łóżko mieliśmy na parterze, a nasz współlokator spał na górze. Victoria wzięła ze swojego plecaka czystą bieliznę i koszulę nocną spod poduszki.
- Jeszcze nikt nie powiedział mi wprost, że jestem gruba i puszczalska. - powiedziała
Objąłem ją. Nie spodziewałem się, że będzie się tak przejmować słowami jakiejś pustej lali.
- Kochanie… jesteś dla mnie najpiękniejsza i najseksowniejsza. - szepnąłem - Chłopaki to potwierdzili, a są bardzo wybredni. Kochamy się, dlatego mieszkamy razem. To nie jest puszczalstwo. - wzdrygnąłem się - Nigdy nie planowałem zostać męską dziwką.
Victoria tylko na chwilę się uśmiechnęła.
- Ale wiesz, Sharon jest kobietą, widzi to wszystko inaczej…
- Przestań. - nakazałem - Nie podobało się jej to, że tak piękna dziewczyna może być z takim facetem jak ja, więc postanowiła wyprowadzić cię z równowagi.
Vicky zmarszczyła brwi.
- Jak to „takim facetem”? - powtórzyła - Kurde, a myślałam, że to ja mam kompleksy.
Westchnąłem przez lekko uśmiechnięte usta.
- Nie mam kompleksów, po prostu znam swoje miejsce. - sprostowałem
Brunetka chwilę przyglądała mi się, aż złapała za dłonie.
- Tu pomoże tylko długa kąpiel-stwierdziła i pociągnęła mnie do łazienki.